czwartek, 2 lutego 2017

Rozdział 9

Chociaż już na lotnisku witało nas mnóstwo ludzi, wzdłuż trasy do pałacu zgromadziły się tłumy, skandujące nasze imiona i życzące nam powodzenia.
Niestety, nie pozwolono nam otworzyć okien i przywitać się z nimi – siedzący z przodu gwardzista powiedział, że mamy się zachowywać jak nowi członkowie rodziny królewskiej. Wielu ludzi będzie nas podziwiać, ale znajdą się tacy, którzy nie cofną się przed zrobieniem nam krzywdy, żeby uderzyć w ten sposób w księcia albo wręcz w samą monarchię.
Musiałem siedzieć koło  Taeyong'a– jechaliśmy specjalną limuzyną, która z tyłu miała dwa rzędy siedzeń naprzeciwko siebie oraz przyciemniane okna, Taemin i Kyungsoo siedzieli razem z przodu.
Rozpromieniony Kyungsoo wyglądał przez okno, a ja nie dziwiłem się jej radości – na wielu transparentach widniało jego imię i trudno byłoby policzyć jego fanów. Pojawiało się także imię Taemina, prawie tak często jak Taeyong'a i znacznie częściej niż moje. Taemin, jako urodzony panicz… z godnością przyjął to… że nie jest głównym faworytem, ale widziałem, że Taeyong jest poirytowany.
– Jak myślisz, jak on to zrobił? – szepnął mi do ucha, podczas kiedy Kyungsoo i Taemin dzielili się opowieściami o rodzinnych domach.
– Co takiego? – odparłem szeptem.
– Jak zdobył taką popularność? Może kogoś przekupił? – Jego zimne spojrzenie skoncentrowało się na Kyungsoo, jakby szacował w głowie jego wartość.
– To przecież Czwórka – odparłem z powątpiewaniem. – Nie miałby pieniędzy… żeby kogokolwiek przekupić.
Taeyong syknął przez zęby:
– Dajże spokój, ten chłopak ma różne sposoby, żeby zapłacić za to… czego chce – oznajmił i odsunął się, żeby wyglądać przez okno.
 Potrzebowałem chwili, by zrozumieć, co sugeruje, i nie spodobało mi się to. Nie dlatego… że było rzeczą oczywistą, iż ktoś tak niewinny jak Kyungsoo nawet nie pomyślałby o tym, żeby zdobyć przewagę, idąc z kimś do łóżka, albo w ogóle łamiąc prawo w jakikolwiek sposób – ale dlatego… że najwyraźniej stosunki panujące w pałacu miały być znacznie bardziej bezwzględne, niż sobie wyobrażałem.
 Kiedy podjeżdżaliśmy pod pałac, nie miałem okazji mu się dobrze przyjrzeć, zauważyłem jednak mury, pokryte jasnożółtym tynkiem i bardzo… bardzo wysokie. Na szczycie i po obu stronach ogromnej bramy, która otwarła się, by nas wpuścić, czuwali gwardziści. Wewnątrz zobaczyłem szeroki, wysypany żwirem podjazd z umieszczoną centralnie fontanną. Przy frontowej bramie czekał na nas personel pałacowy. Dwaj chłopcy przywitali  się ze mną zdawkowo, złapali mnie pod ramiona i pociągnęli do środka. – Przepraszam za ten pośpiech, paniczu, ale wasza grupa jest już spóźniona – wyjaśnił jeden z nich.
– Obawiam się, że to przeze mnie. Trochę się zagadałem na lotnisku.
– Rozmawiał panicz z ludźmi? – zapytał drugi z zaskoczeniem. Wymienili spojrzenia, których nie zrozumiałem, a potem zaczęli mi mówić, jakie pomieszczenia mijamy. Powiedzieli, że po prawej znajduje się jadalnia, a po lewej Sala Wielka. Za szklanymi drzwiami zobaczyłem rozciągający się daleko ogród i chętnie bym się w nim zatrzymał, ale zanim w ogóle zdążyłem się zorientować, dokąd idziemy, zostałem wepchnięty do ogromnej sali, w której panował gorączkowy ruch. Kiedy tłum trochę się rozstąpił, zobaczyłem szereg luster, przed którymi jacyś ludzie czesali innych kandydatów. Na wieszakach czekały ubrania i co chwila ktoś wołał: „Mam tę farbę!” albo: „To go będzie pogrubiać!”.
 – Jesteście wreszcie! – Kobieta, która do nas podeszła, wyraźnie wszystkim tu rządziła. – Nazywam się Silvia– powiedziała zamiast powitania i natychmiast przeszła do rzeczy. – Zacznijmy od początku. Musicie mieć zdjęcia sprzed przemiany, podejdźcie tutaj – rozkazała, wskazując fotel, stojący w rogu przed kotarą. – Nie przejmujcie się kamerami, robimy program specjalny o waszych przemianach, ponieważ kiedy z wami dzisiaj skończymy, każdy chłopak  w Korei będzie chciał wyglądać tak, jak wy. Rzeczywiście, po sali krążyło kilka ekip z kamerami, robiąc zbliżenia na buty chłopaków i zadając im pytania.
Kiedy tylko zdjęcia zostały zrobione, Silvia zaczęła wydawać dalsze rozkazy.
– Zabierzcie panicza Taeyong'a na stanowisko czwarte, panicza Taemina na piąte… chyba dziesiątka jest już gotowa, posadźcie tam panicza Kyungsoo, a panicza Baekhyuna na szóstce.
– No dobrze – oznajmił niski, ciemnowłosy mężczyzna, ciągnąc mnie do krzesła z namalowanym na oparciu numerem 6. – Musimy omówić twój wizerunek.
– Mój wizerunek? – Czy nie miałem być po prostu sobą? Czy nie dlatego tu trafiłem?
– Jak chciałbyś wyglądać? Dzięki tym pięknym włosom możemy zrobić z ciebie pierwszorzędnego uwodziciela, ale jeśli ci to nie odpowiada, poradzimy sobie inaczej – wyjaśnił rzeczowo.
– Nie chcę się zmieniać całkowicie, żeby dostosować się do jakiegoś faceta, którego nawet nie znam.
 – I którego nie lubię, dodałam w myślach.
– Ojej, czyli mamy tu indywidualiste? – zaczął się rozpływać, jakbym był dzieckiem.
– Chyba wszyscy jesteśmy indywidualistami? Mężczyzna uśmiechnął się.
– Niech będzie, w takim razie nie będziemy zmieniać twojego wizerunku, tylko trochę go podkreślimy. Musimy cię wypolerować, ale ta niechęć do jakiejkolwiek sztuczności może się okazać twoim atutem. Trzymaj się tego, słońce. – Poklepał mnie po plecach i oddalił się, nasyłając na mnie grupkę kobiet.
Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że miał na myśli całkiem dosłowne polerowanie. Jakaś kobieta wyszorowała moje ciało, ponieważ najwyraźniej uznano, że sam nie zrobię tego dostatecznie dobrze. Potem każdy odsłonięty kawałek mojej skóry został pokryty mleczkiem i olejkami, po których pachniałem wanilią. Wcierająca je dziewczyna twierdziła, że to jeden z ulubionych zapachów Chanyeola.
Kiedy skończono wygładzać i zmiękczać moją skórę, zajęto się moimi poobgryzionymi paznokciami. Zostały przycięte i wypolerowane, a zrogowaciałe kawałeczki naskórka wokół nich zniknęły jak za dotknięciem różdżki. Powiedziałem, że wolałabym nie mieć robionego pedikiuru… Zajmujące się mną pedikiurzystki poszły pracować nad następną dziewczyną, a ja siedziałem spokojnie na krześle, czekając na kolejną rundę upiększania.
Westchnąłem ciężko. Kątem oka dostrzegłem nerwowe poruszenie po prawej stronie, więc odwróciłem się i zobaczyłem gapiącego się w przestrzeń chłopaka.
– Wszystko w porządku? – zapytałem. Mój głos wyrwał go z transu.
 Westchnął.
– Chcą mnie ufarbować na blond, bo powiedzieli, że to będzie lepiej pasowało do mojej cery. Okropnie się denerwuję. Uśmiechnął się do mnie niepewne, więc odwzajemniłem uśmiech.
– Jesteś Seo, prawda?
– Tak. – Teraz uśmiechnął się szczerze. – A ty jesteś Baekhyun? – Skinąłem głową. – Słyszałem, że przyjechałeś razem z tym całym Taeyong'iem. On jest okropny! Przewróciłem oczami – od naszego przyjazdu co kilka minut wszyscy w sali musieli wysłuchiwać Taeyong'a, wrzeszczącego na jakąś biedną pokojówkę, żeby coś przyniosła albo zeszła jej z oczu.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo – mruknąłem półgłosem i obaj się roześmialiśmy. – Wiesz co, wydaje mi się, że masz prześliczne włosy. – Mówiłem szczerze. Były nie za jasne i nie za ciemne, bardzo gęste.
– Dzięki.
– Jeśli nie chcesz zmieniać ich koloru, nie musisz. Seo uśmiechnął się, ale widziałem, że nie jest do końca pewien, czy staram się jej pomóc, czy może obniżyć jej szanse. Zanim zdążył coś odpowiedzieć, kolejne ekipy zajęły się nami, rozmawiając między sobą tak głośno, że nie mogliśmy skończyć naszej wymiany zdań.
 Moje włosy zostały umyte, potraktowane odżywką, nawilżone i wyczesane. Były  równej długości – zwykle strzygła mnie mama, która nie potrafiła zrobić nic lepszego, ale teraz skrócono je i wycieniowano. Podobało mi się to, bo dzięki temu bardzo interesująco odbijało się w nich światło. Niektórzy chłopcy mieli robione coś, co nazywało się pasemkami, a inni, tak jak Seo, całkowicie zmienili kolor włosów. Jednak moja fryzjerka i ja zgodziliśmy  się całkowicie, że pod tym względem nie należy niczego ze mną robić. Niezwykle piękna chłopiec  zrobił mi makijaż – poprosiłem go, żeby był jak najlżejszy i wyszedł naprawdę ładnie. Wiele innych chłopców w makijażu sprawiało wrażenie trochę starszych, młodszych lub po prostu ładniejszych, podczas kiedy ja nadal wyglądałem tak samo.
Większość tych zabiegów przetrwałem w szlafroku, ale kiedy już zostałem przygotowany, zaprowadzono mnie do wieszaków z ubraniami. Tabliczka z moim imieniem była przypięta do wieszaka z koszulami. Ostatecznie założyłem ciemną koszulę w zestawie z dopasowanymi kolorystycznie spodniami.  Chłopak, który pomagał mi się ubrać, powiedział, że ubrania  wieczorowe czekają już w moim pokoju, a reszta z tu wiszących koszul czy też garniturów także zostanie tam zaniesiona.
Przypięła mi srebrną broszkę z moim imieniem i odesłał do kąta, gdzie miało zostać zrobione zdjęcie „po przemianie”. Stamtąd pokierowano mnie do jednego z czterech stanowisk pod ścianą, składających się z krzesła na tle kotary i kamery z przodu. Zgodnie z poleceniem usiadłem i czekałem. Naprzeciwko zajęła miejsce kobieta z clipboardem pełnym kartek i poprosiła o chwilę cierpliwości, aż znajdzie moje papiery.
– Po co to robimy? – zapytałem.
– Do programu o waszej przemianie. Dzisiaj wieczorem puścimy relację z waszego przyjazdu, ten program pójdzie w środę, a w piątek zadebiutujecie w Biuletynie. Ludzie widzieli już twoje zdjęcie i znają trochę danych z twojego zgłoszenia – wyjaśniła, znajdując właściwe kartki i przekładając je na wierzch. Splotła palce i mówiła dalej: – Chcemy sprawić, żeby naprawdę zaczęli ci kibicować, a w tym celu muszą cię lepiej poznać.Dlatego przeprowadzimy teraz krótki wywiad, a potem postarasz się wypaść jak najlepiej w Biuletynie. Postaraj się też nie uciekać, kiedy zobaczysz w pałacu ekipę telewizyjną. Nie przyjeżdżamy tu codziennie, ale będziemy się widywać dość często.
 – Dobrze – odparłem posłusznie.
 Naprawdę nie miałam ochoty rozmawiać z ekipą telewizyjną. Miałam wrażenie, że to okropnie narusza moją prywatność.
– Jak rozumiem, mam przyjemność rozmawiać z paniczem Baekhyunem? – zapytała kobieta kilka sekund po tym, jak na czubku kamery zapaliło się czerwone światełko.
– Tak – postarałem się stłumić zdenerwowanie w głosie.
– Przyznam szczerze, że na moje oko niewiele się zmieniłeś. Czy możesz nam opowiedzieć, na czym polegała twoja dzisiejsza przemiana?
Zastanowiłem się.
– Moje włosy zostały odrobinkę podcięte i wycieniowane. Podobają mi się teraz.
– Zostałem też natarty emulsją waniliową i pachnę teraz jak ciastko z kremem – dodałem, wąchając swoje ramię. Kobieta roześmiała się. – To śliczny zapach, a ta koszula doskonale na tobie leży.
– Dziękuję – odparłem, spoglądając na swój nowy strój. – Zwykle rzadko zakładam koszule, więc będę się musiał przyzwyczaić.
– No właśnie – podjęła temat moja rozmówczyni. – Jesteś jednym z zaledwie trzech Piątek w tych Eliminacjach. Jak opisałbyś swoje wrażenia do tej pory?
 Zastanowiłem się, co mogłoby najlepiej opisać moje dzisiejsze wrażenia, od rozczarowania na rynku poprzez podróż samolotem aż do nawiązania przyjaźni z Kyungsoo.
– Jestem zaskoczony – odparłem.
– Jestem przekonana, że czeka cię jeszcze wiele zaskoczeń w najbliższych dniach – usłyszałem.
– Mam tylko nadzieję, że będą trochę spokojniejsze od dzisiejszego – westchnąłem.
– Jak oceniasz poznanych dotychczas kandydatów? Przełknąłem ślinę.
– Wydawali mi się bardzo sympatyczni. – Nie wspomniałem o jednym rażącym wyjątku.
– Aha. – Kobieta skinęła głową… najwyraźniej dobrze rozumiejąc moją odpowiedź. – W takim razie jak oceniasz swoją przemianę? Niepokoisz się, jak wypadniesz na tle innych? Przemyślałem to – jeśli odpowiem przecząco, to zabrzmi, jakbym był zarozumiały, jeśli odpowiem twierdząco, będę sprawiać wrażenie, jakbym grał na litość.
– Wydaje mi się, że cała ekipa doskonale sobie poradziła z podkreśleniem indywidualnej urody każdego z nas.
– Dziękuję, myślę, że to już wszystko – powiedziała kobieta z uśmiechem.
– To wszystko?
– Musimy w półtorej godziny wepchnąć wszystkich chłopców, więc to w zupełności wystarczy.
– Dziękuję. – Uznałem, że nie było aż tak źle.
 – To ja dziękuję za poświęcony mi czas. Możesz teraz zaczekać tam na kanapie, ktoś się tobą zajmie. Wstałem i podszedłem do ogromnej półkolistej kanapy w przeciwległym rogu pomieszczenia.
 Siedzieli na niej dwaj chłopcy… z którymi się jeszcze nie witałem, pogrążeni w cichej rozmowie. Rozejrzałem się po sali i usłyszałem, jak ktoś oznajmia, że zaraz przyjdzie ostatnia grupa kandydatów. Wokół stanowisk zaczął się znowu gorączkowy ruch, a ja przyglądałem się temu z taką uwagą, że prawie nie zauważyłem, kiedy usiadł koło mnie Kyungsoo.
– Kyu! Twoje włosy!
– Myślisz, że Chanyeol'owi się spodobają? – Sprawiał wrażenie autentycznie
zaniepokojonego.
– Jasne, który facet oparłby się takim wdziękom? – odparłem z żartobliwym uśmiechem.
– Jesteś strasznie miły. Wszyscy ci ludzie na lotnisku byli tobą zachwyceni.
– Daj spokój, starałem się tylko potraktować ich życzliwie. Ty też się witałeś z fanami – przypomniałem.
– Tak, ale znacznie krócej niż ty. Opuściłem głowę, zawstydzony tym, że jestem chwalony za coś, co wydawało mi się całkowicie naturalną reakcją. Chwilę później przyjrzałem się dwóm siedzącym z nami chłopakom. Nie miałem jeszcze okazji rozmawiać z nimi, ale wiedziałem, kim są.
Zaskoczyło mnie, że dziwnie na mnie patrzyli, ale zanim zdążyłem się zastanowić, dlaczego, podeszła do nas Silvia, ta sama kobieta, którą widziałem na początku.
– No dobrze, chłopcy, jesteście gotowi? – Rzuciła okiem na zegarek i spojrzała na nas wyczekująco. – Oprowadzę was szybko po wszystkim i pokażę wasze pokoje. Kyungsoo klasnął w ręce, a my wstaliśmy. Silvia powiedziała, że sala, w której odbywała się nasza przemiana, to tak zwana Komnata Dam. Zazwyczaj przebywa tu tylko królowa, jej pokojówki i kilka innych kobiet z rodziny królewskiej, jednak tym razem była ona również poświęcona dla nas, mimo iż kobietami nie byliśmy.
– Lepiej się przyzwyczajcie, będziecie tu spędzać dużo czasu. Po drodze tutaj mijaliście już Salę Wielką, w której zazwyczaj są urządzane przyjęcia i bankiety. Gdyby było was więcej, tam właśnie jedlibyście posiłki, ale w obecnych okolicznościach zazwyczaj używana jadalnia całkowicie wystarczy na wasze potrzeby. Zajrzyjmy tam na chwilkę. Pokazano nam oddzielny stół, przy którym jadała posiłki rodzina królewska. My mieliśmy siedzieć przy długich stołach po bokach, a cały układ tworzył wydłużoną literę U. Mieliśmy już przydzielone miejsca, oznaczone eleganckimi kartami wizytowymi.
Zauważyłem, że będę siedzieć pomiędzy Taeminem,  a Lee, którego wcześniej widziałem w Komnacie Dam, a naprzeciwko mnie zajmie miejsce Yuta. Wyszliśmy z jadalni i zeszliśmy piętro niżej, gdzie pokazano nam salę, w której odbywały się nagrania Stołecznego Biuletynu Korei. Kiedy wróciliśmy na górę… gwardzista pokazał nam korytarz, w którym mieściły się gabinety króla i Chanyeol'a. Nie wolno nam było tam wchodzić.
– Nie wolno wam także wchodzić na trzecie piętro, ponieważ tam się mieszczą prywatne apartamenty rodziny królewskiej. Nie będziemy tolerować absolutnie żadnego naruszania ich prywatności. Wasze pokoje są rozmieszczone na drugim piętrze, będziecie zajmować większość pokoi gościnnych, ale nie musicie się martwić. Gdyby ktoś odwiedzał pałac, znajdzie się jeszcze dla niego miejsce. Te drzwi tutaj prowadzą do ogrodu. – Stojący przy drzwiach gwardziści skinęli Silvii głowami. Zajęło mi chwilę, zanim się zorientowałem, że rzeźbiony portal po naszej prawej stronie był bocznymi drzwiami do Sali Wielkiej, co oznaczało, że Komnata Dam znajdowała się tuż za rogiem.
 Byłem z siebie dumny… że to zapamiętałem, ponieważ pałac przypominał mi rozległy labirynt.
 – Pod żadnym pozorem nie wolno wam wychodzić na zewnątrz – ciągnęła Silvia. – Może się zdarzyć, że w dzień będziecie mogli pospacerować po ogrodach, ale zawsze po wcześniejszym uzyskaniu zgody. To jest po prostu kwestia bezpieczeństwa, robimy co w naszej mocy, ale rebelianci kilkakrotnie wdarli się już na teren pałacu.
Przeszedł mnie zimny dreszcz.
Skręciliśmy za róg i wszedliśmy ogromnymi schodami na drugie piętro. Dywan pod moimi stopami był tak gruby, że miałem wrażenie, jakbym z każdym krokiem się w nim zapadał. Wysokie okna wpuszczały do środka światło i powietrze pachnące słońcem i kwiatami. Na ścianach wisiały ogromne obrazy przedstawiające dawnych królów oraz niektórych przywódców Korei Południowej i Północnej. Przynajmniej tak się domyślałem.
– Wasze rzeczy zostały już zaniesione do pokojów. Jeśli nie odpowiada wam wystrój wnętrza, powiedzcie o tym swoim pokojówkom. Każdy z was będzie miał trzy pokojówki, które także już na was czekają. Pomogą się wam rozpakować i ubrać odpowiednio na obiad. Przed obiadem spotkacie się jeszcze w Komnacie Dam na pokazie wydania specjalnego Stołecznego Biuletynu Korei. Od przyszłego tygodnia będziecie w nim występować na żywo. Dzisiaj obejrzycie fragmenty relacji z waszego wyjazdu z domów i przybycia tutaj, podobno są naprawdę niezwykłe. Powinniście wiedzieć, że książę Chanyeol jeszcze niczego nie widział, zobaczy to, co wszyscy obywatele naszej Korei, a jutro zostaniecie mu oficjalnie przedstawieni. Zjecie wszyscy razem kolację i będziecie mieli okazję się poznać, a od jutra rozpoczyna się gra.
Przełknąłem nerwowo ślinę. Za dużo zasad, za dużo hierarchii, za dużo ludzi.
 Przeszliśmy przez drugie piętro, a poszczególni kandydaci zostawali w odpowiednich pokojach. Mój był wciśnięty w uchyłek korytarza, obok pokojów Yuty, Hoon'a i jeszcze jednego osobnika, którego imienia nie zdążyłem jeszcze zapamiętać. Byłem wdzięczny losowi, że nie mieszkam zupełnie w przejściu, tak jak Kyungsoo.
 Może dzięki temu będę miał odrobinę prywatności. Kiedy tylko nasza przewodniczka zniknęła, otworzyłem drzwi i zostałem powitany pełnym zachwytu westchnieniem trójki chłopców. Jeden z nich szył coś w kącie, a dwaj pozostali sprzątali nieskazitelnie czysty pokój. Podbiegli natychmiast i przedstawili się jako Luhan, Sanha i Taewoon, ale niemal natychmiast zapomniałem, który jest który.
 Musiałem naprawdę nalegać, żeby zgodzili się zostawić mnie samego. Nie chciałem być dla nich niegrzeczny, ponieważ zależało im tylko na tym, by jak najlepiej mi usługiwać, ale potrzebowałem chwili dla siebie.
– Muszę się zdrzemnąć, a jestem pewny, że wy też mieliście ciężki dzień przez te wszystkie przygotowania. Najlepiej zrobicie, jeśli dacie mi trochę odpocząć i sami odpoczniecie, a potem przyjdziecie mnie obudzić, kiedy będzie czas, żeby schodzić na obiad. Nastąpił wybuch podziękowań, którym próbowałem się sprzeciwiać, a potem nareszcie zostałem sam. To mi niewiele pomogło. Spróbowałem się wyciągnąć na łóżku, ale moje spięte ciało nie pozwalało mi na odprężenie się w miejscu, do którego tak wyraźnie nie pasowałem. W kącie czekały na mnie skrzypce, podobnie jak gitara i wspaniałe pianino, ale nie mogłem się zmusić, żeby obejrzeć instrumenty. Zapięty plecak stał w nogach łóżka, ale jego rozpakowanie było także ponad moje siły. Wiedziałem, że specjalnie dla mnie przygotowano rzeczy w szafach i łazience, ale nie miałem ochoty się rozglądać. Po prostu leżałem nieruchomo.
 Musiało minąć parę godzin, ale miałem wrażenie, że dosłownie po chwili chłopcy dyskretnie zastukali do drzwi. Wpuściłem ich i mimo że czułem się dziwnie, pozwoliłem im się ubrać. Tak bardzo pragnęli być użyteczni, że nie potrafiłem ich znowu wyprosić. Ubrali mnie w dość eleganckie, ale również w miarę wygodne ubrania, które mógłbym powiedzieć, iż na mnie wyglądały niesamowicie.
 Silvia zapukała punkt szósta, żeby zabrać mnie i moich trzech sąsiadów. Zaczekaliśmy w holu przy schodach na resztę, a potem zeszliśmy razem do Komnaty Dam, która stałą się teraz również komnatą rywali.
Kyungsoo od razu mnie wypatrzył, więc szliśmy razem.
 Słychać było trochę szeptów, ale większość  z nas milczała. Zauważyłem w przejściu, że drzwi jadalni były zamknięte – czyżby zajmowała ją teraz rodzina królewska? Może po raz ostatni chcieli zjeść posiłek tylko we troje? Wydawało się dziwne, że byliśmy ich gośćmi, ale nie spotkaliśmy jeszcze nikogo z nich. Komnata Dam zmieniła się całkowicie od poprzedniego razu. Zniknęły lustra i wieszaki, we wnętrzu królowały niskie stoliki i krzesła, a także sofy, które sprawiały wrażenie niezwykle wygodnych. Kyungsoo wskazał gestem głowy jednego z nich, więc usiedliśmy tam razem.
Kiedy wszyscy zajęliśmy miejsca, włączono telewizor i mogliśmy obejrzeć Biuletyn. Komunikaty były takie jak zawsze – sprawy budżetowe, relacje z frontu i informacja o kolejnym ataku rebeliantów na wschodzie.
– A oto panicz Taeyong żegna się z licznymi wielbicielami w swojej prowincji. Ten uroczy panicz potrzebował ponad godziny… by uwolnić się od swoich fanów. Zobaczyłem, że Taeyong uśmiecha się z zadowoleniem, oglądając siebie na ekranie.
– Pozostałe kandydatki ze Środkowego Wschodu były równie popularne. Pełne spokoju i elegancji zachowanie  Taemina zdradza od razu prawdziwego panicza. Kiedy żegnał się z wielbicielami, jego godność połączona z uroczą skromnością niezwykle przypominały maniery obecnej królowej.  Z kolei panicz  Kyungsoo był dzisiaj pełny entuzjazmu, śpiewając hymn narodowy razem z żegnającą go orkiestrą. – Na ekranie pojawiły się ujęcia Kyungsoo, śmiejącego się i ściskającego na pożegnanie znajomych. – Jest on już faworytem kilku osób, z którymi dziś rozmawialiśmy. Kyu ścisnął moją rękę. To zadecydowało: wiedziałem, że będę mu kibicować.
– Wśród towarzyszów podróży panicza Kyungsoo znalazł się Byun Baekhyun, jeden z trzech Piątek, które zostały zaproszone do udziału w Eliminacjach. – Na ekranie wyglądałem lepiej, niż się wtedy czułam. Pamiętałem tylko, że rozglądałem się po tłumie, ale w relacji sprawiałem wrażenie dojrzałego i pełnego ciepła. Ujęcie pokazujące mnie ściskającego na pożegnanie ojca było wzruszająco piękne. To jednak okazało się niczym przy materiale z lotniska.
– Wiemy jednak, że podczas Eliminacji klasy nie mają znaczenia i najwyraźniej panicz Baekhyun powinien być poważnie brany pod uwagę. Po wylądowaniu na miejscu, panicz Byun stał się na lotnisku ulubieńcem tłumów, pozując do zdjęć, rozdając autografy i rozmawiając bezpośrednio z zebranymi. Panicz Byun Baekhyun nie  boi się brudzić sobie rąk i wiele osób uważa, że właśnie takie cechy powinien posiadać nasz następny książę.

Niemal wszyscy chłopcy patrzyli na mnie tak samo, jak wcześniej ci z kanapy. Nagle zrozumiałem, o co im chodzi: moje intencje były bez znaczenia, oni nie wiedzieli, że ja nie chcę tu być. W ich oczach stanowiłem zagrożenie i widziałem wyraźnie, że chcieliby się mnie pozbyć.


poniedziałek, 30 stycznia 2017

Nowe rozdziały

Kolejne rozdziały już w drodze.

Rozdział 8

Dotarłem na lotnisko jako pierwszy i bałem się śmiertelnie. Zostawiłem za sobą podekscytowany tłum i stanąłem przed przerażającą perspektywą podróży samolotem.
Miałem lecieć razem z trzema innymi kandydatami, więc starałem się opanować nerwy.
Naprawdę nie chciałem dostać przy nich ataku paniki.
Zdążyłem się już nauczyć na pamięć twarzy, imion i klas wszystkich kandydatów. To pomagało mi się uspokoić, podobnie jak uczenie się gam i różnych ciekawostek. Początkowo szukałem przyjaznych twarzy, chłopaków, w których towarzystwie chciałbym przebywać w pałacu. Nigdy nie miałem prawdziwego przyjaciela – w dzieciństwie bawiłam się zazwyczaj z Jimin i Eunwoo, mama uczyła mnie w domu i występowałem tylko razem z nią.
Kiedy moje starsze rodzeństwo się wyprowadziło, poświęciłem się opiece nad Sooyoung i Hyesung. Był jeszcze Sehun...
Ale Sehun i ja nigdy nie byliśmy przyjaciółmi. Odkąd zauważyłem jego istnienie, byłem w nim zakochany. Teraz on trzymał za rękę jakąś inną dziewczynę.
Na szczęście byłem sam, nie chciałem płakać przy pozostałych kandydatach. To bolało, miałem wrażenie, że wszystko mnie boli, i nie mogłem nic na to poradzić. Jak ja się właściwie tu znalazłem?
Miesiąc temu byłem całkowicie pewny tego... jak się potoczy moje życie, a teraz zniknęło absolutnie wszystko, co zdążyłem poznać. Czekał na mnie nowy dom... nowa klasa, nowe życie – wszystko przez jedną głupią kartkę papieru i zdjęcie.
Miałem ochotę siedzieć i opłakiwać wszystko to... co straciłem. Zastanawiałem się, czy którykolwiek z pozostałych chłopców jest dzisiaj smutny – podejrzewałem, że wszyscy poza mną  posiadali się ze szczęścia.
Musiałem spróbować się dostosować, ponieważ wiedziałem, że wszyscy będą na mnie patrzeć. Nastawiłem się psychicznie na to... co mnie czeka, i zebrałem całą swoją odwagę. Poradzę sobie z tym, co mnie spotka, a jeśli chodzi o to... co zostawiałem, zdecydowałem, że to właśnie muszę zrobić: zostawić za sobą Sehuna.
Pałac stanie się dla mnie schronieniem, nie będę o nim myśleć ani nie wypowiem jego imienia. Nie wolno mu było tam ze mną jechać – taką zasadę sam ustanowiłem na czas tej krótkiej przygody. Nigdy więcej.
Żegnaj, Sehunie.
Mniej więcej pół godziny później do pomieszczenia wszedli dwaj chłopcy ubrani tak samo jak ja, w czarne spodnie i białe bluzki. Towarzyszyły im asystentki, ciągnące ich walizki. Obydwaj kandydaci się uśmiechali, co potwierdziło moje przypuszczenia, że tylko ja jestem dzisiaj przygnębiony. Musiałem zachować się tak, jak to sobie obiecałem. Zebrałem się w sobie i wstałem, żeby się przywitać.
– Cześć – powiedziałem pogodnie. – Jestem Baekhyun.
– Wiem! – skinął głową chłopak po prawej, szatyn z brązowymi oczami. Rozpoznałem Do Kyungsoo, Czwórkę. Zignorował moją wyciągniętą rękę i natychmiast mnie uściskał.
– Ojej – westchnąłem. Nie spodziewałem się tego. Chociaż Kyungsoo był jednym z chłopców, których twarze wydały mi się szczere i życzliwe, mama powtarzała mi przez ostatni tydzień, że powinienem patrzyć na pozostałych kandydatów jak na rywali, i chyba udzieliło mi się trochę jej wrogości.
Spodziewałem się sztucznie wylewnego powitania ze strony mężczyzn, którzy zamierzali walczyć ze mną na śmierć i życie o kogoś, na kim mnie nie zależało. Zamiast tego zostałem uściskany.
– Jestem Kyungsoo, a to jest Taemin. Rzeczywiście, to był Lee Taemin, Trójka. Miał blond włosy, w odcieniu znacznie jaśniejszym od Kyungsoo. Niebieskie oczy chłopaka sprawiały, że jego pogodna twarz sprawiała wrażenie delikatnej.
Obaj pochodzili z tego samego rejonu, pewnie dlatego przyjechali razem.
Taemin skinął mi głową i uśmiechnął się. Nie byłem pewny, czy jest nieśmiały, czy już próbuje nas rozpracować. A może miał lepsze maniery, ponieważ urodził się jako Trójka.
– Masz prześliczne włosy! – zachwycał się Kyungsoo.
– Żałuję, że nie urodziłem się ''miodowy''. Ten kolor cię niesamowicie ożywia. Słyszałem, że osoby z takim kolorem włosów mają porywczy charakter, czy to prawda? Chociaż ten dzień był okropny, żywiołowość Kyungsoo skłoniła mnie do uśmiechu.
– Chyba nie. To znaczy, bywam porywczy, ale moja siostra też ma takie włosy i ma cudownie łagodny charakter.
To stało się punktem wyjścia do swobodnej rozmowy o tym, co nas wyprowadza z równowagi, a co zawsze potrafi poprawić nam humor. Kyungsoo lubił oglądać filmy, podobnie jak ja, chociaż rzadko miałem po temu okazję. Gadaliśmy o przystojnych aktorach, co wydawało się trochę dziwne, skoro mieliśmy zostać chłopakami Chanyeola. Taemin co jakiś czas wybuchał razem z nami śmiechem, ale poza tym nie brał udziału w rozmowie. Jeśli zadało się mu bezpośrednio pytanie, odpowiadał krótko i znowu zaczynał nas ostrożnie obserwować.
Kuyngsoo i ja zaczęliśmy się bez trudu dogadywać, co dało mi nadzieję, że może w rezultacie tego wszystkiego zyskam prawdziwego przyjaciela. Gadaliśmy chyba od pół godziny, nie zwracając uwagi na upływ czasu. Przerwaliśmy tylko dlatego, że rozległ się charakterystyczny dźwięk stawianych kroków.
Jednocześnie odwróciliśmy głowy, a Kyu prawie otwarł usta ze zdziwienia. W naszą stronę szedł brunet w ciemnych okularach.
Idąc, kołysał biodrami, a każdy krok stawiany przez niego podkreślał promieniującą od niego pewność siebie. W odróżnieniu od Kyungsoo i Taemina nie uśmiechał się, ale nie dlatego, że była nieszczęśliwy. Przeciwnie – był skoncentrowany na tym, by onieśmielić nas swoim wejściem.
To podziałało w przypadku nieskazitelnie wychowanego Taemina, który jęknął cichutko „No nie!", kiedy nowy chłopak podszedł bliżej.
Rozpoznałem w nim Lee Taeyonga, Dwójkę, i nie przejmowałem się nim.
Zakładał, że walczymy o to samo, ale trudno byłoby mnie zniechęcić do czegoś, czego w ogóle nie chciałem. Kiedy w końcu do nas podszedł, Kyungsoo przywitał się z nim zduszonym głosem, starając się mimo onieśmielenia zachowywać życzliwie. Taeyong zmierzył go tylko spojrzeniem i westchnął.
– Kiedy wylatujemy? – zapytał.
– Nie wiemy – odparłem, tłumiąc lęk. – Czekaliśmy na ciebie.
Nie spodobało mu się to i zmierzył mnie spojrzeniem od stóp do głów. Wyraźnie nie był zachwycony.
– Wybaczcie, mnóstwo osób chciało się ze mną pożegnać. Nic na to nie poradzę! – Uśmiechnął się promiennie, jakby uwielbienie dla niego było czymś oczywistym. Od tej pory mieli mnie otaczać tacy chłopcy, jak on. Cudownie.
Jak na komendę w drzwiach po lewej stronie pojawił się mężczyzna.
– Słyszałem, że przybyku już wszyscy czterej kandydaci?
– Nie możemy doczekać się startu – odparł Taeyong słodko, a ja zobaczyłem, że mężczyzna wyraźnie się rozpromienił. Czyli to na tym polegała jej gra. Kapitan zawahał się na moment.
– No dobrze... moi drodzy, proszę za mną – oznajmił w końcu. – Polecicie prosto do nowego domu.
Lot, który był naprawdę przerażający jedynie podczas startu i lądowania, trwał kilka godzin. Zaproponowano nam coś do jedzenia i filmy do oglądania, ale ja chciałem tylko wyglądać przez okno. Obserwowałem z wysoka kraj, zachwycony widokami. Taeyong postanowił się zdrzemnąć w czasie lotu, co dało nam chwilę wytchnienia. Taemin rozłożył blat i od razu zaczął pisać list, relacjonując podróż.
Przezornie zabrał ze sobą czyste kartki. Sooyoung na pewno byłaby zachwycona, gdybym mógł opowiedzieć jej o wszystkim, co się do tej pory wydarzyło, nawet jeśli nie spotkałem jeszcze księcia.
– Jest niezwykle elegancki – szepnął do mnie Kyu, wskazując skinieniem głowy Taemina.
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, w miękkich fotelach na samym przodzie niedużego samolotu.
– Zachowuje się nienagannie. Będzie poważnym rywalem – dodał z westchnieniem.
– Nie możesz tak o tym myśleć – odpowiedziałem. – Jasne, starasz się zwyciężyć, ale nie w ten sposób, że wyprzedzisz kogoś innego. Wystarczy, że będziesz sobą. Kto wie, może Chanyeol będzie wolał kogoś mniej sztywnego niż on. Kyungsoo zastanowił się.
– Chyba masz rację, poza tym trudno go nie lubić. Jest strasznie sympatyczny i taki śliczny. – Kiedy skinąłem głową, Kyungsoo zniżył głos do szeptu. – Z drugiej strony Taeyong...
Otworzyłem szerzej oczy i potrząsnęłem głową.
– Wiem. Minęła dopiero godzina, a ja już nie mogę się doczekać, kiedy wróci do domu. Chłopak zatkał usta, żeby stłumić śmiech.
– Nie chcę źle mówić o nikim, ale on jest strasznie agresywna, chociaż Chanyeol się nawet jeszcze nie pojawił. Trochę się przez niego denerwuję.
– Nie musisz – zapewniłem ją. – Tacy jak on sami się wyeliminują z rywalizacji.
Kyungsoo westchnął.
– Mam nadzieję. Czasem chciałbym...
– Czego?
– Wiesz, czasem chciałbym, żeby te Dwójki dowiedziały się, jak to jest, kiedy ktoś cię traktuje tak, jak one traktują nas. Pokiwałem głową. Nigdy nie wyobrażałem sobie, jak to jest być Czwórką, ale prawdopodobnie niewiele się różniliśmy. Jeśli nie było się Dwójką lub Trójką, życie tak czy inaczej było ciężkie.
– Dzięki, że ze mną rozmawiasz – odezwał się ponownie.
– Bałem się, że wszyscy chłopacy będą zajęci tylko sobą, ale ty i Taemin jesteście naprawdę miki. Może nie będzie tak źle. – W jego głosie zabrzmiała nadzieja. Nie byłem tego pewny, ale odwzajemniłem uśmiech.
Ja nie miałem żadnego powodu, by odtrącać Kyungsoo, czy zachowywać się niemiło w stosunku do Taemina, ale inni chłopcy mogli nie być tak wyluzowani.
Po wylądowaniu, w milczeniu szliśmy w towarzystwie straży od samolotu do terminalu lotniczego. Jednak gdy tylko drzwi się otwarły, otoczył nas ogłuszający hałas. Terminal był pełen ludzi skaczących z radości i wiwatujących.
Czekało na nas przejście wyłożone złotym dywanem i odgrodzone barierkami z dopasowanymi kolorystycznie grubymi sznurami. Wzdłuż przejścia w regularnych odstępach stali strażnicy, rozglądający się czujnie i gotowi do działania na pierwsze oznaki niebezpieczeństwa.
Czy naprawdę nie mieli ważniejszych rzeczy do roboty? Na szczęście Taeyong szedł jako pierwszy i od razu zaczął machać. Zrozumiałem, że to właściwa reakcja, lepsza od kulenia się i przemykania się przez terminal, nad czym się zastanawiałem.
Ponieważ kamery telewizyjne śledziły każdy nasz ruch, cieszyłem się podwójnie, że to Taeyong jest na froncie. Tłum szalał z radości – to właśnie ci ludzie mieli być naszymi sąsiadami i wszyscy nie mogli się doczekać, aż zobaczą nowo przybyłych kandydatów.
Jeden z nas pewnego dnia zostanie mężem króla. W ciągu kilku sekund odwróciłem się chyba kilkanaście razy, słysząc, jak ludzie z tłumu wołają mnie po imieniu. Niektórzy z nich trzymali nawet transparenty z moim imieniem.
Byłem zdumiony – już istnieli tacy ludzie... niepochodzący z mojej klasy ani z mojej prowincji, którzy chcieli, żeby mi się udało.
Poczułem ukłucie wstydu na myśl o tym, że ich zawiodę. Na chwilę opuściłem głowę i zobaczyłem małą dziewczynkę przyciśniętą do odgradzającej przejście liny. Trzymała planszę z napisem: Miodziki są najlepsi!, malutką koroną w rogu i mnóstwem gwiazdek.
Wiedziałem, że jestem jedynym ''miodowym'' chłopakiem w Eliminacjach, zauważyłem też, że jej włosy mają niemal taki sam odcień... jak moje.
Dziewczynka chciała dostać autograf, ktoś obok zamierzał zrobić mi zdjęcie... a ktoś jeszcze inny uścisnąć moją rękę. Dlatego ostatecznie przeszedłem powoli wzdłuż barierki, raz czy dwa zatrzymując się, żeby zamienić kilka zdań także z ludźmi po drugiej stronie. Wyszedłem z terminalu jako ostatni, zmuszając pozostałych, żeby czekali na mnie chyba ze dwadzieścia minut.
Szczerze mówiąc, chętnie zostałbym tam jeszcze dłużej... ale za chwilę miał wylądować następny samolot z kandydatami i zajmowanie przeznaczonego dla nich czasu wydawało mi się niegrzeczne.
Kiedy wsiadłem do samochodu, Taeyong przewrócił oczami, ale zignorowałem go. Nadal byłem zdumiony tym, jak szybko przywykłem do czegoś, co jeszcze niedawno mnie przerażało. Poradziłem sobie z pożegnaniem, samolotem i powitaniem z tłumem fanów.
Udało mi się nawet przy tym nie skompromitować. Pomyślałem o kamerach w terminalu i wyobraziłem sobie, jak moja rodzina ogląda w telewizji moje wejście.
Miałem nadzieję, że są ze mnie dumni.

Rozdział 7

Następnego ranka, przebrałem się w oficjalny strój Wyboru: czarne spodnie, białą koszulę i wsadziłam kwiat mojej prowincji – lilię – w małą kieszeń na koszuli.
Buty mogłem sam wybrać. Zdecydowałem się na znoszone, czerwone trampki. Uznałem, że powinienem od razu dać jasno do zrozumienia, że nie jestem materiałem na księcia.
Mieliśmy już wkrótce pojechać na rynek. Każdy z Wybranych miał wziąć udział w pożegnaniu w jego rodzinnej prowincji i ja nie mogłem się doczekać mojego.
Ci wszyscy ludzie, gapiący się, podczas gdy ja nie mogłem zrobić więcej, niż stać tam. Cała ta sprawa była śmieszna, jako że miałem zostać przewieziony przez dwie mile ze względów bezpieczeństwa.
Dzień zaczął się niezręcznie. Jimin przyszła z Junsu, aby mnie pożegnać, co było miłe z jej strony, biorąc pod uwagę, że była w ciąży i przemęczona. Eunwoo też przybył, choć jego obecność wprowadziła więcej napięcia niż spokoju.
Kiedy zmierzaliśmy z domu do samochodu, który nam dostarczono, Eunwoo był zdecydowanie najwolniejszy, pozwalając kilku fotografom i sympatykom, którzy tam byli, dobrze mu się przyjrzeć. Tata tylko potrząsnął głową.
Sooyoung była moją jedyną pociechą. Trzymała mnie za rękę i próbowała przesłać mi trochę swojego entuzjazmu. Byliśmy ciągle połączeni, kiedy wszedłem na zatłoczony rynek. Wydawało się, że w wszyscy z prowincji Incheon przybyli, aby mnie obejrzeć. Albo tylko zobaczyć, o co było tyle szumu.
Stojąc na podwyższeniu, mogłem zobaczyć różnice między kastami. Kim Joehyun, który był Trójką i jego rodzice, patrzyli na mnie z nienawiścią. I chuj.
Jeden chłopak, Siódemka, przesyłał mi pocałunki.
Członkowie wyższych kast, spoglądali na mnie jakbym ukradł coś, co było ich. Czwórki na dole dopingowały mnie – przeciętny chłopak, który został wyniesiony ponad innych.
Uświadomiłem sobie, co znaczę dla wszystkich tutaj, zupełnie jakbym reprezentował z osobna każdego z nich. Próbowałem skupić się na tych twarzach, trzymając głowę wysoko. Byłem zdeterminowany, aby zrobić to dobrze. Byłbym najlepszym z nas, Najwyższym z Najniższych. To dało mi poczucie celu. Byun Baekhyun: orędownik najniższych kast.
Burmistrz przemówił z rozmachem.
– Incheon będzie dopingować pięknego syna Państwa Byun, Byun Baekhyuna!
Tłum klaskał i krzyczał. Niektórzy rzucali kwiaty. Wsłuchiwałem się w ten dźwięk przez moment, uśmiechając się i machając, a potem wróciłem do studiowaniu tłumu, ale tym razem w innym celu.
Chciałem zobaczyć jego twarz jeszcze raz, jeśli mogłem. Nie wiedziałem czy przyjdzie. Wczoraj powiedział, że wyglądałem pięknie, ale był jeszcze bardziej odległy i powściągliwy niż w domku na drzewie.
To był koniec i ja wiedziałem o tym.
Ale nie mogłeś kogoś kochać przez prawie dwa lata i potem odkochać się w ciągu jednej nocy. Przeszukiwałem tłum przez parę chwil, zanim odnalazłam go. I natychmiast tego pożałowałam.
Sehun stał tam z Kim Yooną, mając ją przed sobą, obejmując od niechcenia w talii i uśmiechając się.
Może niektórzy ludzie potrafili odkochać się w ciągu jednej nocy.
Yoona była Szóstką, mniej więcej w moim wieku. Dość ładna, jak przypuszczałem, choć nie wyglądała ani trochę jak ja. Domyśliłem się, że dostała ślub i życie, na które on oszczędzał dla mnie. I najwyraźniej pobór nie martwił go już tak bardzo. Ona uśmiechnęła się do niego i odeszła do swojej rodziny.
Czy on lubił ją od początku? Czy to ona była osobą, którą widywał co dzień i która odżywiała go i obdarowywała pocałunkami raz na tydzień? A więc nie był 100% homoseksualistą? Jakby nie patrzeć ...nigdy nie spytałem czy nie jest bi.
Przyszło mi do głowy, że może pominął ten cały czas naszych kradzionych rozmów, jak zbyt długie, nudne godziny inwentaryzacji.
Byłem byt wściekły aby płakać. Poza tym, miałem wielbicieli, którzy chcieli mojej uwagi. Więc, nawet jeśli Sehun wiedział, że go widziałem, wróciłem z powrotem do tych adorujących twarzy.
Nałożyłem uśmiech na moją twarz, większy niż kiedykolwiek i zaczęłam machać. Hun nie będzie już miał satysfakcji, że złamał moje serce. On umieścił mnie tutaj, a ja miałem zamiar z tego skorzystać.
– Panie i Panowie, proszę dołączyć do pożegnań Byun Baekhyuna, naszego ukochanego syna Korei Południowej.– zawołał burmistrz. Za mną, mały zespół zagrał narodowy hymn. Więcej oklasków, więcej kwiatów. Nagle burmistrz znalazł się przy moim uchu.
– Czy chcesz coś powiedzieć, mój drogi?
Nie wiedziałam jak to powiedzieć, nie będąc nieuprzejmym.
– Dziękuję wam, ale jestem tak przytłoczony, że nie wiem czy jestem w stanie. Ujął moje dłonie we własne.
– Oczywiście, drogi chłopcze. Nie martw się, zatroszczę się o wszystko. Oni przygotują cię do tych wszystkich spraw w pałacu. Potrzebujesz tego.
Następnie burmistrz powiedział zgromadzonemu tłumowi o moich umiejętnościach, chytrze wspominając, że byłem bardzo inteligentny i atrakcyjny, jak na Piątkę. Nie wydawał się być złym gościem, ale czasami nawet najmilsi członkowie wyższych kast byli protekcjonalni.
Złapałem twarz Sehuna raz jeszcze, kiedy moje oczy ogarnęły tłum. Wyglądał na zbolałego. Jego twarz była kompletnym przeciwieństwem tej, jaką miał przy Yoonie kilka minut temu.
Kolejna gra? Spuściłem wzrok.
Burmistrz skończył przemawiać, a ja uśmiechnąłem się. Wszyscy wiwatowali, jakby to była najbardziej inspirująca mowa, znana ludziom. I nagle, to był czas aby powiedzieć „do widzenia".
Hyeri, moja doradczyni powiedziała mi, że moje pożegnanie będzie ciche i krótkie, a potem ona odprowadzi mnie z powrotem do samochodu, który zawiezie mnie na lotnisko.
Eunwoo uściskał mnie, mówiąc, że jest ze mnie dumny. Następnie, niezbyt subtelnie, powiedział, żebym wspomniał księciu Chanyeol'owi o jego sztuce. Wyrwałem się z tego uścisku tak wdzięcznie, jak potrafiłem.
Jimin płakała.
– Ledwie cię tu widziałam. Co ja zrobię, kiedy cię nie będzie? – zaszlochała.
– Nie martw się. Będę w domu już niedługo.
– Tak, racja. Jesteś najpiękniejszym chłopcem w Korei. On cię pokocha.
Dlaczego każdy myślał, że wszystko sprowadza się do piękna? Może tak było.
Książę Park nie potrzebował męża do rozmowy, tylko kogoś, kto będzie ładnie wyglądał.
Naprawdę zadrżałem, myśląc o mojej przyszłości. Ale było tak wiele chłopców o wiele atrakcyjniejszych niż ja. Ciężko było uścisnąć Jimin, przez jej ciążowy brzuch, ale nam się udało. Junsu, którego nie znałem zbyt dobrze, też mnie uściskał. Następny był Hyesung.
– Bądź dobrym chłopcem, w porządku? Ćwicz grę na pianinie. Założę się, że jesteś w tym świetny. Oczekuję, że cię posłucham, kiedy wrócę do domu. On tylko kiwnął głową, nagle smutny. Objął mnie swoimi małymi ramionami.
– Kocham cię, Baekhyun.
– Też cię kocham. Nie bądź smutny. Niedługo będę w domu. 
Znów pokiwał głową, ale skrzyżował ramiona, nadąsany. Nie miałem pojęcia, że on odbierze mój wyjazd w ten sposób. To było dokładne przeciwieństwo Sooyoung. Poskakiwała na palcach, kompletnie podekscytowana.
– Och, Baeki, zostaniesz księciem! Wiem to!
– Och, cisza. Wolałbym być Ósemką i być z wami cały czas. To byłoby dobrze dla mnie, pracowałbym ciężko. Przytaknęła i podskoczyła jeszcze parę razy, a potem nadeszła kolej taty, który był bliski płaczu. 
– Tatku, nie płacz – padłem mu w ramiona.
– Posłuchaj mnie kotku. Wygrasz czy przegrasz, dla mnie zawsze będziesz księciem.
– Och, tatusiu. – Ostatecznie i ja zacząłem płakać.
To było to, co uwolniło strach, smutek, zmartwienie, nerwy – jedno zdanie, które nie znaczyło żadnego z nich.
Jeśli wróciłbym zużyty i niechciany, on wciąż byłby ze mnie dumny. To było zbyt wiele do zniesienia, być kochanym tak mocno.
Będę otoczony przez wielu strażników w pałacu, ale nie mogłem wyobrazić sobie miejsca bezpieczniejszego niż ramiona mojego ojca. Odsunąłem się i odwróciłem, aby przytulić mamę.
– Rób wszystko, co ci każą. Spróbuj przestać się dąsać i bądź radosny. Zachowuj się. Uśmiechaj. Wysyłaj nam listy. Och! Wiedziałem, że okażesz się wyjątkowy.
To miało być słodkie, ale to nie było to, co chciałem usłyszeć. Żałowałem, że nie powiedziała mi, że jestem dla niej kimś wyjątkowym, jak zrobił to tata.
Ale domyślałem się, że ona nigdy nie przestanie chcieć więcej ode mnie, więcej dla mnie. Może to było to, co robiły matki.
–Paniczu, Baekhyun'ie, jesteś już gotowy? –zapytała Hyeri. Moja twarz była z dala od tłumu i szybko otarłem łzy.
– Tak. Wszystko gotowe.
Moja torba czekała w lśniącym białym samochodzie. To było tyle. Zacząłem podchodzić do krawędzi sceny ku schodom.
– Baek!
Odwróciłem się. Poznałbym ten głos wszędzie.
– Baekhyun!
Poszukałem i znalazłem Sehuna, wymachującego ramionami.
Przepychał się przez tłum, ludzie protestowali na jego niezbyt grzeczne zachowanie. Nasze oczy się spotkały. Zatrzymał się i gapił. Nie mogłem odczytać wyrazu jego twarzy.
Zmartwienie? Żal? Cokolwiek to było, było już na to za późno. Potrząsnąłem głową.
Nie miałam zamiaru brać udziału w grze Sehuna.
– Już czas, Paniczu Byun– Hyeri poprowadziła mnie w dół schodów. Dałem sobie szybką chwilę, aby pogodzić się z nowym tytułem.
– Żegnaj, kochanie – zawołała moja mama.
I odszedłem.

Rozdział 6

W następnym tygodniu w naszym domu było pełno ludzi kręcących się, aby przygotować mnie do Wyboru.
Była tam okropna kobieta, która wydawała się myśleć, że kłamałem co najmniej w połowie mojej aplikacji. Za nią stali konkretni królewscy strażnicy, którzy przybyli przejrzeć środki bezpieczeństwa z miejscowymi żołnierzami i rzucić okiem na nasz dom. Najwyraźniej nie musiałem czekać do czasu, kiedy dostanę się do pałacu, aby martwić się o potencjalne ataki rebeliantów. Cudownie.
Dostaliśmy dwa telefony od kobiety o imieniu Taeyeon - która brzmiała bardzo dziarsko i rzeczowo jednocześnie - chcącej wiedzieć, czy czegoś nie potrzebujemy. Moim ulubionym gościem był chuderlawy mężczyzna z kozią bródką, który przybył, aby zadbać o moją nową garderobę.
Nie byłem pewny, jak będę się czuł nosząc garnitury, które były formalne - jak te króla, ale nie mogłem doczekać się zmiany. Ostatni z gości pojawił się we wtorkowe popołudnie, dwa dni przed moim wyjazdem. Pozostawał odpowiedzialny za zaznajomienie mnie ze wszystkimi oficjalnymi zasadami. Był niewiarygodnie chudy, miał tłuste czarne włosy zaczesane do tyłu i ciągle się pocił. Po wejściu do domu zapytał, czy możemy gdzieś porozmawiać na osobności. To była pierwsza oznaka dla mnie, że coś się dzieje.
- Cóż, możemy usiąść w kuchni, jeśli to panu nie przeszkadza - zaproponowała mama.
Wytarł twarz chusteczką i spojrzał na Sooyoung.
- Faktycznie, wszędzie będzie w porządku. Myślę tylko, że może warto poprosić młodszą córkę o opuszczenie pomieszczenia. 
Co on mógł powiedzieć, czego Sooyoung nie powinna słyszeć?
- Mamuś? - zapytała smutna, że musiała nas opuścić.
- Sooyoung, kochanie, idź popracować nad swoim obrazem. Trochę zaniedbywałaś swoją pracę przez ostatni tydzień.
- Ale...
-Pozwól mi wyjść z tobą, Sooyoung - zaproponowałem, widząc łzy w jej oczach. Kiedy byliśmy na końcu korytarza i nikt nie mógł nas usłyszeć, przytuliłem ją.
- Nie martw się - wyszeptałem.
- Powiem ci wszystko wieczorem. Obiecuję.
Trzeba jej przyznać, że nie wydała nas podskakując w górę i w dół jak zwykle. Ona tylko potaknęła ponuro i poszła do swojego małego kącika w pracowni taty.
Mama przygotowała herbatę dla Chudego i usiedliśmy przy kuchennym stole, aby porozmawiać. Stosy jego papierów i długopis były ułożone obok innego folderu z moim nazwiskiem. Uporządkował schludnie swoje informacje i przemówił.
- Przepraszam, że jestem taki skryty, ale są pewne sprawy, które muszę poruszyć, a nie są one przeznaczone dla młodych uszu.
Mama i ja wymieniliśmy szybkie spojrzenia.
- Paniczu Byun, to może zabrzmieć niemiło, ale od ostatniego piątku jesteś własnością Korei. Musisz zatroszczyć się o wygląd swojego ciała. Mam dla ciebie kilka formularzy do podpisania, kiedy uzyskasz już wszystkie informacje. Jeżeli nie zastosujesz się do nich, spowoduje to natychmiastowe usunięcie cię z Wyboru. To zrozumiałe?
- Tak - powiedziałem ostrożnie.
- Bardzo dobrze. Zacznijmy od czegoś prostego. To są witaminy. Skoro jesteś Piątką, zakładam, że nie zawsze miałeś dostęp do niezbędnej ilości jedzenia. Musisz brać jedną z nich każdego dnia. Jesteś teraz zdany na siebie, ale w pałacu będziesz miał kogoś do pomocy. - Podał mi dużą butelkę razem z formularzem, który musiałem podpisać, aby potwierdzić, że go otrzymałem.
Musiałem powstrzymać się od śmiechu. Kto potrzebuje pomocy w zażywaniu tabletek?
- Mam ze sobą opinię od twojego lekarza. Nie ma w niej nic niepokojącego. Myślę, że jesteś w doskonałej formie, chociaż on powiedział, że nie sypiasz zbyt dobrze?
- Uhm, sądzę... że to tylko z podekscytowania, to mi trochę utrudniało sen. - To nie całkiem była prawda. Dni upływały na pałacowych przygotowaniach, ale w nocy wciąż myślałem o Sehunie. To był jedyny moment, kiedy nie mogłem uniknąć jego obecności w moim umyśle i okazało się, że nie jest chętny, aby odejść.
- Rozumiem. Cóż, mogę załatwić ci coś na sen, jeśli tego potrzebujesz. Chcemy, żebyś był wypoczęty.
- Nie, nie chcę...
- Tak - przerwała mama. - Przepraszam, kochanie, ale wyglądasz na wyczerpanego. Proszę dać mu coś na sen.
- Dobrze, proszę pani. - Chudy odnotował coś w moim pliku. - Przejdźmy dalej. Wiem, że to sprawa osobista, ale muszę porozmawiać o tym z każdym uczestnikiem, więc proszę nie wstydź się - zrobił przerwę. - Potrzebuję informacji, czy naprawdę jesteś prawiczkiem?
Oczy mamy prawie wyskoczyły z orbit. Więc dlatego Sooyoung musiała wyjść.
- Poważnie? - Nie mogłem uwierzyć, że wysłali kogoś, aby o to zapytał.
- Obawiam się, że tak. Jeśli nie jesteś, powinniśmy to wiedzieć natychmiast.
Eeee. Moja mama była w tym pomieszczeniu.
- Znam prawo, proszę pana. Nie jestem głupi. Oczywiście, że jestem.
- Pokwituj, proszę. Jeśli okaże się, że kłamiesz...
- Na litość boską. Baekhyun nawet nie miał chłopaka - powiedziała mama.
- To prawda - chwyciłem się tego, mając nadzieję na koniec tej dyskusji.
- Bardzo dobrze. Ja tylko chcę, abyś podpisał ten formularz, żeby potwierdzić twoje oświadczenie.
Przewróciłem oczami, ale posłuchałem. Cieszyłem się, że Korea Południowa istniała, ale te przepisy zaczynały sprawiać, iż czułem, że się duszę, jakby niewidzialne łańcuchy ciągnęły mnie w dół.
Prawo o tym, kogo mogłem kochać, formularze o nienaruszonym prawictwie( nie mam pojęcia jak to się odmienia XD); to było frustrujące.
- Muszę omówić z tobą zasady. Są bardzo proste i nie powinieneś mieć z nimi problemu. Jeśli masz jakieś pytania, po prostu powiedz. Spojrzał znad stosu formularzy i nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.
- Powiem - wymamrotałem.
- Nie możesz opuścić pałacu na swoją własną rękę. Tylko sam książę może cię odwołać. Nawet król i królowa nie mają prawa cię do tego zmusić. Mogą powiedzieć księciu, że cię nie aprobują, ale to on podejmuje decyzje, kto zostaje, a kto odchodzi. Nie ma ustalonego czasu trwania Wyboru. Może to być zaledwie parę dni, lub potrwać latami.
- Latami? - zapytałem przerażony. Myśl, że odejdę na tak długo, zatrwożyła mnie.
- Nie martw się. Książę nie chce pozwolić, żeby to trwało tak długo. To jest chwila dla niego, aby pokazać swoją stanowczość i przeciąganie Wyboru nie będzie wyglądało dobrze. Ale powinien dokonać wyboru w swój własny sposób i ty będziesz zobowiązany zostać tam taki czas, jaki on będzie potrzebował, aby podjąć decyzję.
Przerażenie musiało odbić się na mojej twarzy, ponieważ mama wyciągnęła rękę i poklepała mnie po dłoni. Chudy był niewzruszony.
- Nie aranżujesz swojego czasu z księciem. On cię odszuka, aby spotkać się tylko z tobą, jeśli będzie chciał. Jeśli jesteś w jakiejś większej grupie ludzi i on jest tam obecny, to co innego. Ale nie możesz udać się do niego bez zaproszenia. Nikt nie oczekuje, że będziesz przyjaźnić się z resztą trzydziestu czterech uczestników, ale masz z nimi nie walczyć, ani ich nie sabotować. Jeśli zostaniesz przyłapany na podnoszeniu ręki na innego uczestnika, stresowaniu go, okradaniu lub robieniu czegokolwiek, co może popsuć jego relacje z księciem, to w jego rękach jest decyzja, czy zwolnić cię na miejscu. Twój związek uczuciowy ma być z księciem Chanyeol'em. Jeśli dowiemy się, że piszesz listy miłosne do kogoś tutaj lub jesteś w związku z inną osobą w pałacu, to będzie traktowane jako zdrada i podlega karze śmierci. Mama przewróciła oczami słysząc to, chociaż to mogła być jedyna zasada, która mnie martwiła.
- Jeżeli zostaniesz przyłapany na łamaniu jakiegoś z Południowo-Koreańskich praw, zostaniesz ukarany w sposób adekwatny do przestępstwa. Twój status jako jednego z Wybranych nie stawia cię ponad prawem. Nie wolno ci nosić ubrań i jeść jedzenia, które nie było przygotowane specjalnie dla ciebie w pałacu. To są względy bezpieczeństwa i będą ściśle egzekwowane. W piątki będziesz obecny we wszystkich transmisjach Raportu Ze Stolicy. Czasami, ale nie zawsze będziesz o tym informowany, w pałacu będą kamery i fotografowie i będziesz uprzejmy dla nich, pozwalając im zobaczyć twoje życie z księciem. Za każdy twój tydzień spędzony w pałacu, twoja rodzina będzie wynagradzana. Dam ci twój pierwszy czek zanim odjadę. Doradca pomoże ci dostosować się do twojego życia po Wyborze. Będzie też towarzyszył ci w ostatnich przygotowaniach przed wyjazdem do pałacu, jak również potem pomoże znaleźć nowe mieszkanie i zatrudnienie. Gdy dostaniesz się do głównej dziesiątki, będziesz uznany za Elitę. Po osiągnięciu tego statusu będziesz zmuszony dowiedzieć się o szczegółach życia i obowiązkach, jakie miałbyś zostając księciem. Nie masz pozwolenia na uzyskanie takich szczegółów wcześniej. W tej chwili twój status to Trzy.
- Trzy? - mama i ja zawołaliśmy razem.
- Tak. Po Wyborze ciężko jest rywalizującym wrócić do ich starego trybu życia. Dwójki i Trójki nie mają z tym problemu, ale Czwórki i niżej owszem. Ty jesteś teraz Trójką, ale reszta twojej rodziny pozostaje Piątkami. Jeśli wygrasz, ty i cała twoja rodzina staniecie się Jedynkami, jako członkowie królewskiej rodziny.
- Jedynkami. - To słowo zabrzmiało niewyraźnie w ustach mamy.
- I jeśli ostatecznie poślubisz księcia Chanyeol'a i zostaniesz ukoronowanym księciem Korei Południowej, weźmiesz na siebie wszystkie prawa i obowiązki tego tytułu. Rozumiesz?
- Tak. - Ta część, tak górnolotnie brzmiąca, była najłatwiejsza do zniesienia.
- Bardzo dobrze. Jeśli możesz, podpisz ten formularz mówiący, że usłyszałeś wszystkie oficjalne zasady i Pani Byun, proszę z łaski swojej podpisać formularz, mówiący, że otrzymał pani swój czek. Nie widziałem kwoty, ale mama była szczęśliwa.
Byłem załamany perspektywą odejścia, ale byłem pewny, że jeśli tam pojadę i wrócę następnego dnia, sam ten czek zapewni nam wystarczającą ilość pieniędzy na komfortowe życie. I kiedy będę z powrotem, wszyscy będą chcieli, abym dla nich zaśpiewał. Będę miał dużo pracy. Ale czy będę mógł śpiewać jako Trójka? Jeśli będę musiał wybrać jedną z dróg kariery jako Trójka, sądzę, że będę uczyć. Może mógłbym w ostateczności pomóc innym znaleźć muzykę. 
Chudy zebrał swoje formularze i szykował się do wyjścia, dziękując za nasz czas i herbatę. Miałem mieć styczność jeszcze tylko z jednym urzędnikiem zanim odjadę i to będzie mój doradca: osoba, która będzie mi towarzyszyć przy opuszczeniu domu, aby odwieść mnie na lotnisko. A potem... będę zdany na siebie.
Nasz gość zapytał mnie, czy mogę go odprowadzić do drzwi, a mama zgodziła się, bo chciała zacząć kolację. Nie chciałem być z nim sam na sam, ale to był krótki spacer.
- Jeszcze jedna sprawa. - Chudy powiedział z ręką na klamce. - To nie jest właściwie reguła, ale to byłoby niemądre ją zignorować. Jeśli zostaniesz zaproszony do zrobienia czegoś z księciem Chanyeol'em, nie odmawiaj. Nie ważne, co to jest. Kolacja, wypady, pocałunki - coś więcej niż pocałunki. Nie odrzucaj go.
- Przepraszam? - Czy to był ten sam mężczyzna, który kazał mi podpisać formularz potwierdzający moją czystość, a teraz sugerował, żebym pozwolił Chanyeol'owi mieć mnie, jeśli by chciał?
- Wiem, że to brzmi... niestosownie. Ale to nie wypada, aby odrzucać księcia w jakichkolwiek okolicznościach. Miłego wieczoru, paniczu Byun.
Byłem zniesmaczony, buntowałem się. Prawo, Południowo-Koreańskie prawo, mówiło, że mieliśmy czekać do ślubu. To był skuteczny sposób, aby trzymać choroby w ryzach i pomóc utrzymać kasty nienaruszone. Nieślubne dzieci lądowały na ulicy stając się Ósemkami, a karą za zdemaskowanie przez kogoś lub zajście w ciążę było więzienie. Jeśli ktoś był tylko podejrzany, mógł spędzić parę nocy w celi. To prawda, to ograniczyło moją bliskość z jedyną osobą, którą kochałam i przeszkadzało mi.
Ale teraz, kiedy Sehun i ja rozstaliśmy się, byłem szczęśliwy, że to mnie uratowało. Byłem w szoku. Czy właśnie nie podpisałem formularza mówiącego, że zostanę ukarany, jeśli złamię to prawo? Nie byłem ponad prawem, jak on powiedział, ale widocznie książę był. Czułem się brudny, bardziej niż Ósemka. 
- Baekhyun, kochanie, to do ciebie - mama zaśpiewała.
Usłyszałem dzwonek do drzwi, ale nie spieszyłem się, żeby otworzyć. Jeśli to była kolejna osoba prosząca o autograf, nie byłem pewny, czy będę w stanie stawić jej czoła. Przeszedłem przez korytarz i skręciłem za rogiem.
Tam, z kwiatami w dłoni, stał Sehun.
- Cześć, Baekhyun. - Jego głos był powściągliwy, niemal oficjalny.
- Cześć, Sehun. - Mój był słaby.
- To od moich braci. Oni chcą życzyć ci szczęścia. - Zmniejszył dystans między nami i dał mi kwiaty. Kwiaty od braci, nie od niego.
- To strasznie słodkie - zawołała mama. Prawie zapomniałem, że jest w pokoju.
- Sehun, cieszę się, że tu jesteś - próbowałem brzmieć tak samo opanowanie jak on. - Zrobiłem bałagan próbując się spakować. Możesz pomóc mi posprzątać?
Z mamą tutaj, on musiał się zgodzić. Zgodnie z ogólną zasadą, Szóstki nie odmawiały pracy. Byliśmy tacy sami pod tym względem. Wypuścił powietrze przez nos i skinął głową. Sehun podążył za mną przez korytarz. Myślałem o tym wiele razy, chciałem tylko tego: Sehuna w moim domu i idącego do mojego pokoju. Czy okoliczności mogły być jeszcze gorsze?
Otworzyłem drzwi do mojego pokoju i Sehun zaśmiał się głośno.
- Pozwoliłeś psu cię spakować?
- Zamknij się! Miałem mały problem ze znalezieniem tego, czego szukałem. - Wbrew sobie, uśmiechąłem się.
Wziął się do pracy: ustawiał rzeczy z powrotem i składał koszule. Pomagałem mu oczywiście.
- Nie bierzesz żadnych z tych ubrań - wyszeptał.
- Nie. Oni ubiorą mnie jutro.
- Och. Wow.
- Czy twoi bracia byli rozczarowani?
- Nie, naprawdę. - Potrząsnął głową z niedowierzaniem. - W chwili, gdy zobaczyli twoją twarz, cały dom zatrząsł się w posadach. Szaleją za tobą. Moja mama w szczególności.
- Uwielbiam twoją mamę. Zawsze jest dla mnie miła.
Kilka minut upłynęło w ciszy, podczas gdy mój pokój powoli wracał do normalności.
- Twoje zdjęcie... - zaczął. - Było niezwykle piękne.
To bolało, gdy powiedział mi, że byłem piękny. To było nie fair. Nie po tym wszystkim, co zrobił.
- To było dla ciebie - szepnąłem.
- Co?
- To tylko... sądziłem, że zamierzałeś mi się wkrótce oświadczyć. - Mój głos był niewyraźny.
Hun milczał przez chwilę, dobierając słowa.
- Myślałem o tym, ale to teraz nieważne.
- Ważne. Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Potarł kark. Zastanawiał się.
- Czekałem.
- Na co? - Co może być takie ważne, żeby czekać?
- Na pobór. To był problem. Ciężko było stwierdzić, czy chciało się być skierowanym do służby czy nie.
W Korei każdy dziewiętnastoletni mężczyzna był do tego uprawniony. Żołnierze byli wybierani losowo dwa razy w roku, aby złowić każdego nie dalej niż sześć miesięcy po urodzinach. Służyłeś przez czas pomiędzy dziewiętnastym a dwudziestym trzecim rokiem życia. A to miało być już niedługo. Oczywiście rozmawialiśmy o tym, ale nie w realistyczny sposób. Sądzę, że oboje mieliśmy nadzieję, że jeśli zignorujemy pobór, to on też zignoruje nas. 
Błogosławieństwem było to, że bycie żołnierzem sprawiało, że stawałeś się automatycznie Dwójką. Rząd trenował cię i płacił przez resztę twojego życia. Wadą było to, że nigdy nie wiedziałeś, gdzie się udasz. Wysyłali cię z dala od twojej prowincji, na pewno. Oni zakładali, że prawdopodobnie będziesz łagodniejszy przebywając z ludźmi, których znałeś. Mogłeś skończyć w pałacu lub w lokalnej policji należącej do jednej z prowincji. Lub mogłeś wylądować w armii i być wysłanym na wojnę. Niewielu mężczyzn wracało stamtąd do domu. Jeśli mężczyzna był żonaty przed poborem, żona prawie zawsze musiała czekać. Bycie oddzielonym od swojej żony przez cztery lata, było najlepszą opcją. W najgorszym razie ona zostawała młodą wdową. Tak samo było w przypadku par homoseksualnych.
- Ja tylko... nie chciałem tego dla ciebie - wyszeptał.
- Rozumiem.
Wyprostował się, próbując zmienić temat.
- Więc, co zamierzasz zabrać do pałacu?
- Ubrania na zmianę, kiedy w końcu mnie wyrzucą. Parę zdjęć i książek. Powiedziano mi, że nie będę potrzebować moich instrumentów. To, czego chcę, będzie już na miejscu. Więc ta mała torba to wszystko.
Pokój był z powrotem czysty i ten bagaż wydawał się z jakiegoś powodu ogromny.
Kwiaty, które przyniósł, wyglądały tak jasno na moim biurku, w porównaniu z szarością pozostałych rzeczy, jakie posiadałem. Lub może to było tak, że teraz wszystko wydawało się jaśniejsze... teraz, to był koniec.
- To nie za wiele - zauważył.
- Nigdy nie potrzebowałem zbyt wiele, aby być szczęśliwym. Myślałem, że o tym wiesz.
Zamknął oczy.
- Przestań, Baekhyun. Postąpiłem właściwie.
- Właściwie? Sehun, sprawiłeś, że uwierzyłem, że możemy to zrobić. Sprawiłeś, że cię pokochałem. A potem namówiłeś mnie do udziału w tym cholernym konkursie. Wiesz, że oni praktycznie przeznaczyli mnie na jedną z zabawek Chanyeol'a?
Gwałtownie odwrócił swoją twarz w moim kierunku.
- Co?
- Nie wolno mu odmówić. Niczego.
Sehun wyglądał na chorego, wściekłego. Zacisnął dłonie w pięści.
- Nawet... jeśli nie chciałby cię poślubić... mógłby...?
- Tak.
- Przepraszam. Nie wiedziałem - wziął kilka głębokich oddechów. - Ale jeśli on cię wybierze... to będzie dobrze. Zasługujesz na szczęście.
To było za wiele. Uderzyłem go.
- Ty idioto - krzyknąłem półgłosem. - Nienawidzę go! Kocham ciebie! Chcę ciebie; jesteś wszystkim, czego pragnę!
Jego oczy zwilgotniały, ale nie przejmowałem się tym. Zranił mnie już wystarczająco wiele razy, teraz moja kolej.
- Powinienem iść - powiedział i skierował się do drzwi.
- Czekaj. Nie zapłaciłem ci.
- Baekhyun, nie musisz mi płacić - zamierzał ponownie odejść.
- Oh Sehunie, nie waż się ruszyć. - Głos mi się rwał. A on zatrzymał się, w końcu zwracając na mnie uwagę.
- To będzie dobry trening, gdy już zostaniesz Jedynką. - Gdybym nie widział jego oczu, mógłbym pomyśleć, że to żart, nie obelga.
Potrząsnąłem głową i podszedłem do biurka, wyciągając wszystkie pieniądze, które sam zarobiłem. Położyłem je, co do grosza, na jego dłoniach.
- Baekhyun, nie wezmę ich.
- Do diabła. Nie potrzebuję tego, a ty tak. Jeśli kiedykolwiek mnie kochałeś, weźmiesz je. Czy twoja duma nie zrobiła zbyt wiele dla nas? - Mogłem poczuć jak coś w nim pękło. Przestał walczyć.
- W porządku.
- I to. - Sięgnąłem ręką za łóżko, wyciągnąłem mały słoik z moimi grosikami i wysypałam mu je do ręki. Jeden buntowniczy grosik, który musiał być lepki, przykleił się do spodu.
- One zawsze były twoje. Powinieneś je wykorzystać. - Teraz nie miałem niczego, co należało do niego. I jeśli wyda te grosze z desperacji, on również nie będzie miał niczego mojego. Poczułem, że ból nadchodzi. Moje oczy zwilgotniały i oddychałem ciężko, próbując powstrzymać szloch.
- Przepraszam, Baeki. Powodzenia. - Wepchnął pieniądze i grosze do kieszeni i wybiegł.
To nie było tak, jak myślałem, że płaczę. Spodziewałam się wielkiego, irytującego szlochu, a nie wolnych, malutkich łez. Chciałem odłożyć słoik na półkę, ale znowu zauważyłem mały grosik.
Włożyłem mój palec do słoika i spróbowałem go odkleić. Zagrzechotał, gdy uderzył o szkło. To był głuchy dźwięk i mogłem usłyszeć jego echo w mojej klatce piersiowej.
Wiedziałem, że na dobre i na złe, nie byłem jeszcze wolny od Sehuna. Być może już nigdy nie będę.
Otworzyłem mój bagaż, włożyłem słoik i zamknąłem go z powrotem. Sooyoung zakradła się do pokoju, a ja wziąłem jedną z tych głupich tabletek. Zasnąłem trzymając ją w ramionach, w końcu czując ukojenie.